piątek, 10 grudnia 2010

Sierpień

   "Dla mojego pokolenia Sierpień'80 to bardzo ważne wydarzenie. Wtedy wydawało mi się, że to najważniejsze wydarzenie w dziejach powojennej Polski. Sierpniowy przełom przynosił nadzieję, że wszystko będzie lepsze.
W kraju była bieda, w sklepach tylko cukinia i ocet, a twarze wszystkich ludzi rozjaśniał pełen nadziei uśmiech - będzie lepiej, będziemy żyć w wolnym, bezpiecznym, naszym kraju - wtedy w to wierzyliśmy.
   Wtedy słowa demokracja i wolność naprawdę znaczyły.
Dziś czuję się w obowiązku przekazać wiedzę o tamtych wydarzeniach ludziom młodym, przede wszystkim tym, którzy mają mniej niż 20 lat.
Dla nich Sierpień'80 to tylko hasło, a demokracja, wolność i solidarność to słowa, które wylewają się z telewizora."

Wrocław, 2000                                                                                                   Jan Bortkiewicz


Dlaczego dla mojego pokolenia słowa demokracja, solidarność, wiara, Sierpień'80, ojczyzna są już oklepane i nic nieznaczące? Dlaczego?
Czy teraz, gdyby nastały złe czasy, w których rząd dałby nam złe zasady, które by nas ubezwłasnowolniły, to umielibyśmy wstać z kanap, sprzed telewizorów i komputerów, sprzed książek i swoich ambicji lub ich brakiem i powiedzieć "nie"?
Myślę, że już teraz trudno nam namówić siebie wzajemnie na cokolwiek. Ale nie tylko my mamy ten problem. Naszym rodzicom i dziadkom też się odechciało. Więc przeszło na nas.
I będzie coraz gorzej.... A minęło dopiero 30 lat. Zamiast się rozwijać i słuchać się, to nam się nie chce.
Mam jednak nadzieję, że kiedyś się to zmieni.
Dla mnie słowa demokracja, solidarność, wiara, Sierpień'80, ojczyzna są ważne.
Dla jednostki, ale czy dla grupy?


Dobranoc.

niedziela, 28 listopada 2010

(

Ojcze,
do Ciebie wznoszę całe moje istnienie,
kielich mojej pustki.
Przyjmij o Panie tę moją pustkę i wypełnij ją sobą:
Twoim światłem -
Twoją miłością,
Twoim życiem.
Spraw, niech te cenne dary
promieniują ze mnie i przelewają
kielich mego serca
w serca tych wszystkich,
z którymi dzisiaj się spotkam,
ukazując im piękno Twojej radości;
pełnię i pogodę Twojego pokoju,
którego nic nie może zniszczyć.

..

Baduizm.
http://www.youtube.com/watch?v=S9qqvx1cIIU


Pustynia... Taka okrutna, że nie mogę już jej znieść. Jak Matka Teresa to wytrzymała? Tyle lat!!! To jest okropne. To jest dręczące. Zero muzyki, zero tekstu, zero planu.

Wracałam dzisiaj ze spotkania i już mi się chciało płakać.
Na mszy tak samo. Coś strasznego.
Ojciec na kazaniu mówił, żeby czuwać. Ale nie siedzieć na krzesełku i czekać, ale nawracać się.
A ja sobie myślę: przecież ja to wiem. przecież nawracać się można 100 razy w życiu. a ja właśnie jestem w takim stanie. w próżni. w niczym. i też chcę się nawrócić. czuć to co czułam jeszcze całkiem niedawno. ALE JAK TO ZROBIĆ?
Czy ktoś może mi odpowiedzieć na to pytanie? Czy mogę dostać osobistego trenera, który wszędzie będzie ze mną chodził aż się nie nauczę żyć, wierzyć, kochać...?

Ple ple ple....

środa, 24 listopada 2010

.

Cześć,
jakoś nie chciało mi się ostatnio tutaj pisać. Tzn. może i się chciało, ale straciłam w to wiarę.
Naoglądałam się filmów i naczytałam książek i myślałam, że już mój pierwszy post będzie czytany milion razy. A tu kiszka.
Taka już jestem, że chciałabym mieć wszystko od razu. Bo inaczej mnie denerwuje i nudzi mnie okrutnie. Muszę mieć teraz i tutaj, Dobrze by było, gdyby tak było.
Bolą mnie oczy, pieką.
Nie idę jutro do szkoły. I z lenistwa i ze znużenia. Nie umiem włoskiego, nic nie umiem na zajęcia, ble ble ble (następne wymyślone szybko argumenty, które i tak są beznadziejne i nic mnie nie tłumaczy), więc nie idę.
I na wykłady też.

"A jeśli nie znajdę w swej głowie rozumu
to paszport odnajdę w szufladzie
zapytam Go może - on pewnie pomoże
poradzi jak sobie poradzić"


No i chciałabym pojechać sobie gdzieś. W góry. Przejść się, odpocząć, pomyśleć, albo może lepiej nie.


Trochę chce mi się spać, a trochę nie...


John Lennon. Nooom...

sobota, 13 listopada 2010

Sen

Sen z ostatniej nocy!!!
Kosmiczny. Wczoraj pisałam o Rysiu Bona. Kurcze, i śnił mi się!!! 
A w poniedziałek zaczyna się Pryzmat, więc już te dwa składniki połączyły się z trzecim - R. Glogerem i czwartym - przyjaciele.
Więc siedzę sobie z Anią, Łukaszem, Szymonem i p. Glogerem, który uczy Łukasza jakiś sztuczek na gitarze, aż tu nagle wchodzi Bona i z nami normalnie gada po polsku :-)
Ja oczywiście zauroczona, bo dopiero go odkryłam i się jaram, a tu nagle ze mną rozmawia.
A później grali. Pięknie grali. Ale dlaczego Bona na perkusji? Właściwie też może, ale to chyba nie jest to to samo co na basie :) Choć to wszystko jedno. Ale Szymon też grał.
Cudowny sen :-)
hi hi hi!
A teraz piszę maila do Przystojniaczka :P Jakoś ładnie muszę go uformować. Zwykle, ale zarazem niezwykle. Jak w bajce :-)
Pisać "pozdrawiam i życzę powodzenia"? Piszę to i śmieję się do monitora!!! Bo właściwie w czym "powodzenia"?


Richard Bona"Tiki"


Chce mi się do tego tańczyć :-)


Wysłałam tego maila :P
Pozostało tylko "pozdrawiam" i zwykłe, że "niestety, nie będzie mnie na zajęciach".
Fajnie się tutaj gada ;-)
Ale żadnych ciekawych historii dzisiaj nie było. Na razie :P
Za dużo minek. Zadanie nr 1: jakoś zmniejszyć ich liczbę!

Ahhh...

Nie mam pomysłów na tytuły :)

Słucham właśnie czegoś tak przepięknego, że aż przypomina mi się reklama kawy. Chyba Nescafe Gold. Zauważyliście, że jedne z najpiękniejszych reklam są od aut i kaw?



To jest tylko kawałek...
Jaka ta piosenka jest cudowna. Richard Bona z płyty Tiki rządzi.
Dobry byłby taki mąż, który tak śpiewa i gra na basie. I tutaj zagości tytuł: ahhh.... :)

Co się u mnie działo przez ostatnie dni? Nie wyruszyłam w las, choć cały czas tego pragnę. Pójść dróżką i sobie myśleć, bądź nie. Ale teraz mam lęk, że się zgubię i tam umrę.
Co jeszcze? Nie pojechałam na Szkołę Maryi i nie wiem czy tego żałuję. Będę na Pryzmacie w Legnicy w poniedziałek i we wtorek. Więc stracę zajęcia w radio.... tego naprawdę żałuję. Może mi Przystojniak wybaczy :P
Ale jest muzyka...
Cały dzień przesiedziałam w domu. Ale za to posprzątałam troszkę :) A wczoraj? O! Już przedwczoraj. Byłam na koncercie. A dwa dni temu było fajnie :)

Kurcze... ale to piękna piosenka!!!!

Dobranoc!

poniedziałek, 8 listopada 2010

:|

Planowałam coś tutaj napisać cały dzień, ale jakoś teraz zabrakło mi weny i ochoty. W ogóle chce mi się spać. I siedząc na Facebook'u, oglądam film o Facebook'u. Śmiesznie. Dotyczy to mnie, czasu, którym aktualnie się znajduję. Moich znajomych, nawet rodzinę zza oceanu. Niesamowite.
Komu jeszcze z 10-15 lat temu w Polsce coś takiego przyszło do głowy? Ja się cieszyłam, jak pograłam w pasjansa na komputerze mojego taty. Kosmonaucko dawno. A teraz: hop siup i masz bloga. Hop siup i łączysz się z Chilijczykiem. Nawet nie wyobrażam sobie, że kiedyś tam pojadę, ale mogę obejrzeć w niecie. Niedługo przez Internet będziemy czuć zapachy.
Wszystko jest takie dostępne. Dzieci w podstawówkach zamiast uczyć się trzymać pióro w ręce, już teraz bazgrają po cyfrowej tablicy (cały sprzęt kosztuje 10 tys. zł) paluchem. Kiedy one się nauczą pisać na papierze???
W łikend oglądałam Jamie'go Oliver'a. Miał akcję w amerykańskiej szkolnej stołówce. W ostatni dzień zrobił potrawę, którą trzeba było zjeść nożem i widelcem. Prawie się popłakał, jak okazało się, że dzieci po 1. w stołówce jedzą praktycznie tylko hamburgery, więc 2. nie używają widelców i noży (czyli nie potrafią z nich korzystać!!!). Pamiętam, jak ja chodziłam na stołówkę. Był czad. Kucharka miała w nosie, czy ty zjesz, czy nie. Wsadzała ci ziemniaki, kotleta, surówkę na talerz. W kubku na środku stolików były sztućce i trzeba było sobie radzić.
Co za masakra dzieje się teraz w szkołach. Z resztą, na uczelniach, czy w liceach już rzadko jesz sztućcami. Szybko wsuwasz zapiekankę i lecisz dalej.

Czytam fajną książkę. "Dno" Marcina Jakimowicza. Polecam!

niedziela, 7 listopada 2010

Nie rób samemu tego, o co się Boga prosisz

Nie rób samemu tego, o co się Boga prosisz,


   Pytanie zagadka... Więc dlaczego? Dlaczego prosząc Boga, przy okazji rozglądam się po kościele w poszukiwaniu kandydata na męża? Tutaj zaczyna się akcja. Bo jedni mówią, że Bóg ci znajdzie dobrego męża i ciebie do niego zaprowadzi, a inni – nie zwalaj wszystkiego na Stwórcę, bo jeśli chcesz pijaka to go sobie wybierzesz, a jak alpinistę, to jego właśnie poślubisz.
   No dobrze. A jeśli ani ten, ani drugi na mnie nie patrzy? Czy coś jest nie tak ze mną, czy z nimi? Więc komu mam powierzyć ten problem, jak nie Bogu? Owszem, rozglądam się za potencjalnym kandydatem, ale oni jakoś za mną się nie oglądają.
   Ostatnio moja przyjaciółka powiedziała mi, że związek, to wcale nie jest taka sielankowa sprawa. To właściwie totalnie trudna sprawa. Pracochłonna i w ogóle do kitu. Ale jakaż przy okazji cudowna.
    No wiec od razu pomyślałam o P. Bo ja nie chcę być z kimś kto szura sandałami. A może jakbym z nim była, to byśmy nad tym pracowali. Może on już wie, że ja się odkochałam i na tyle go poznałam, że bym go ukatrupiła pierwszą lepszą siekierką, przy pierwszym beznadziejnym kryzysie.

   Leci właśnie pieśni o wdzięcznym tytule „Dmuchawce latawce wiatr”. Romantic. Idealna na pierwszy taniec młodej pary. Mój kuzyn i jego żona tańczyli do właśnie tej piosenki. Pięknie było, to ją podnosił, tam ją przechylał. A ja sobie w duchu myślałam, że jeszcze do niedawna myślałam, że to ja pierwsza będę przysięgać, a nie on. Wyprzedził mnie. Chyba o wiele, wiele lat.
   Trochę mnie to przeraża, że będę miała z trzydziechę na karku i dopiero ślub. A niby kiedy ja urodzę dziewiątkę dzieci???
   No i w tym momencie zaczyna się następny śmiech, bo jak ty dziecko, utrzymasz, wychowasz itd. 9 dzieci? Odpowiedź: a no normalnie, będę miała dobrego męża, który mnie nie zostawi i mam Boga, który cieszy się z każdego dziecka, więc też dopomoże.
Kurde, i w to wierzę! Bo dlaczego nie?
   Ale ja już mam 20 lat, a całowałam się po prawie całej butelce szampana, w jakiejś klitce, z draniem, który potem całował się jeszcze z czterema dziewczynami. Aaa! Ale wstyd!
   A ja bym chciała się do kogoś przytulić. Ładnie pachnącego, czułego, zwariowanego. Taki jest mój ideał. Boję się, że jeśli to nie będzie taki chłopak, to ja zrezygnuję z dobrego życia w miłości, na rzecz samotności, bo mi nie podpasował wygląd i różne inne czynniki.
   Przecież Bóg dobrze wie kto mi się podoba. Ja też chcę się podobać. W końcu jestem dziewczyną, kobietą wręcz.
   Muszę się zmieniać. Przecież to też praca nad sobą... co nie?

środa, 1 września 2010

O!

O! ostatni, jeden z dwóch, wpis był 27 lutego! Cóż za wstyd. Ale myślałam o tym blogu. Jakoś tak przewija mi się w pamięci.
A tu u mnie sporo się wydarzyło. Prawie od A do Z. Prawdziwe AbeCaDło.

Ale mniejsza z tym. Gdybym żyła w jakiś normalnym kraju i społeczności, to byłoby 100% lepiej. A tak oglądałam na TVN24 (Olaboga!) J. Kaczyńskiego i H. Krzywonos. Ludzie wywodzący się z jednego ruchu, z jednej strony, a tak się nienawidzą. Kto w ogóle się tu lubi? Nikt nie pamięta o co walczył. Mało kto jest dopuszczany do głosu. Dobrze, że p. Krzywonos nie wyłączyli mikrofonu, co byłoby baaardzo możliwe. I tak jest wciąż i na okrągło.
Walczą o krzyż. Jedni, drudzy i trzeci. Dlaczego? Pytam się grzecznie. To jest straszne. Wszystko się rozsypuje. Co gorsza, jak się w końcu rozsypie, to nikomu się nie będzie chciało tego posprzątać i odnowić. Bo niby jak? Jak już sama młodzież jest przeciwko jakimkolwiek wartościom, religiom, zachowaniom itd. A w nich jest nadzieja. Czy była?
Nie chce mi się tutaj żyć. Jak ja tu niby wychowam dzieci, jak już będę je miała? Kto uszanuje moją wiarę i przekonania? Gdzie ja mam się podziać? Przecież jestem Polką, a z dnia na dzień jest coraz gorzej i chcę się stąd wyprowadzić. Czy to co robi rząd, władza i nawet zwykli obywatele jest fair wobec mnie i mojej przyszłości? Bo chwilowo nie mam żadnych perspektyw. Nie wiem czego mam się uczyć, bo do końca nie wiem jakie mam zainteresowania. Nie wiem gdzie będę pracować. Nie wiem już w co wierzyć. Istna katorga.

A wracając do krzyża.
Pamiętacie tę długaśną kolejkę do pałacu prezydenckiego? Stała tam non stop prawie przez tydzień. Ludzie z końca do początku kolejki stawiali kroczki przez 17-19 godzin. I ja tam byłam. W Św. Annie muzycy chrześcijańscy z kapucynami z Miodowej zorganizowali wieczorne czuwania. Trwało to przez 3 dni. Niesamowite! Głośniki były wystawione na zewnątrz kościoła, tak że kolejka słyszała wszystko co przez cały dzień działo się w kościele. Od różańców, przez Msze Święte do wieczornych czuwań. Cały czas ludzie tam wchodzili. Słyszeli Słowo Boże i słowa pocieszenia dodające odwagi, by naprawiać kraj. Później podchodzili do organizatorów i dziękowali. Nie tylko 'mochery', ale normalni młodzi ludzie.
I gdzie oni się podziali? Może niektórzy zapomnieli i robią krzyż z puszek. Niektórzy po prostu wyłączają TV, itd.
Sama może nie jestem lepsza. Są wakacje, mam wolne, sama mogłabym tam pojechać... No i nie wiem co mam napisać.
Szkoda mi tego wszystkiego. Jak oglądam "Historię Polski" Bagińskiego  (http://www.youtube.com/watch?v=2DrXgj1NwN8), to widzę krew, wojny, łzy, ale też piękno, uśmiechy, zwycięstwo i chwałę naszego kraju. O to co walczyli nasi królowie, to gwiazdki Unii Europejskiej? Wątpię. Walczyli o naszą flagę, a tu jakby jej brak. I gdzie Jak Paweł II? Gdzie się podział?
Jest mi przykro. Bo to piękny film, ale dlaczego kończy się gwiazdkami?????


No i tak to właśnie, na tę chwilę jest.

sobota, 27 lutego 2010

afrykański wyż

 Dzisiaj doszłam do wniosku, że są takie znajomości, które muszą się skończyć, by coś się zaczęło. Coś co zaprowadzi Cię do celu. Mogą to być znajomości, które trwały od zawsze, które były mocne - można byłoby tak wymieniać i wymieniać.
 Ale takie jest życie, by nowe rzeczy się zaczęły, stare muszą się skoczyć. Czasem może być to bardzo bolesne... Lecz cóż można na to poradzić? Bywa...
 Chyba czasem zdrowo jest pomyśleć o sobie. Zająć się sobą i swoją przyszłością.

 Niektórzy moi przyjaciele są ode mnie daleko i widzimy się dosyć rzadko. Lecz z jednymi mam normalne kontakty, a z drugimi jest ciężko się porozumieć, dojść do konsensusu... Myślę, że nie jest to zdrowe. Może trzeba czasem walczyć o związki, ale jeśli coś naturalnie umiera, to czy to źle, kiedy nie chcę o to zabiegać?
 Mimo, że mam takie wnioski, to zastanawiam się, czy mam prawo porzucać, niektóre znajomości nie wyjaśniając czegoś. Tak po prostu.

 A tak poza tym, to mój mózg nie funkcjonuje w normalny sposób. Brakuje mu słów i zielonego pojęcia.

"Brakuje zielonego pojęcia" - ciekawy zwrot, można byłoby go kiedyś wykorzystać.

A piosenka dana, bo jest wspaniała :)

niedziela, 21 lutego 2010

...

Po paru dniach w końcu coś napiszę. Jestem strasznie zmęczona, właściwie wszystkim.

W łikend uczestniczyłam w Szkole Życia Chrześcijańskiego i Ewangelizacji (http://www.szkola-maryi.webserwer.pl/) - wszystkim bardzo polecam. Coś pięknego.
Są katechezy, świadectwa, modlitwy. Jest to projekt bardzo Boży i pomocny i szczery. Można byłoby długo wymieniać zalety.

Taaak, właściwie tą szkołą też jestem zmęczona, bo od rana do wieczora momenty, które szkoda było przegapić. Szczególnie, że można się dużo dowiedzieć.

Jeden chłopak mówił swoje świadectwo:
powiedział, że nie rozumie Ducha Świętego, Jego działania i było (nadal jest) to dla niego bardzo ciężkie, bo chciałby świadomie być napełnionym, ale wczoraj będąc animatorem małej grupki, dzisiaj został poproszony o to by modlił się wstawienniczo. I Myśli sobie "no pięknie, nie rozumiem Cię, a Ty chcesz, żebym służył w Twoim Imieniu?". Przeanalizował to i doszedł do wniosku, że on chce być takim "tępym narzędziem" w rękach Pana. Chce służyć innym i Panu, więc może nic nie rozumieć. Może w końcu samo to przyjdzie.
No więc ja też to przeanalizowałam, jak to wygląda w moim przypadku. I odkryłam to co ten chłopak. Też chcę być "tępym narzędziem". Za dużo myślę nad tym jak to wygląda, jak to pachnie i jak ja mam to odczuwać. A po co? Ja mam być prawdziwa i szczera wobec Boga, mam Mu się poddawać, bo ja jestem Jego dzieckiem. I mam się nie bać, bo Bóg nawet ze zła wyciągnie dobro, bo On nie jest zły!!! Ha!!! Jakie to proste.

Tak samo jak:
jaka jest bariera dla cudów i znaków obiecanych przez Boga, by działy się codziennie i w życiu każdego z nas? Chodzi konkretnie o uzdrawianie, nawracanie, wskrzeszanie i wyganianie złych duchów.
Jedni (także i ja) odpowiadali: niewiara, niekonsekwencja, nasze codzienne problemy, które nie pomagają skupić się podczas modlitwy.
Racja, ale te wszystkie przeszkody łączą się w jedno słowo:
GRZECH!!!
ha! Jakie to proste!

A jakie trudne, żeby się ruszyć i naprawić swoje życie.

Bo brak dobra, to zło. Gdy jesteś ciepły, czyli ani gorący ani zimy, to czynisz zło. Bo nie czynisz dobra.

Idę spać.
Jak jeszcze coś mi się przypomni, to napiszę. Tyle doświadczeń tam było, które można opisać... Muszę to przemyśleć.

Dobranoc!

środa, 17 lutego 2010

Zapomniałam!

Pierwszy post!

Witam ;]

W końcu usiadłam i założyłam. Nie było to wcale takie trudne, jak myślałam. Mimo posiadania niewielu lat, nie przekraczając 25-tki, jestem totalnie do tyłu z nowościami technologicznymi. Aż strach!

Dlaczego?
Nie wiem dlaczego. Chyba dlatego, żeby podzielić się z kimś anonimowym, wrażeniami ze świata.

Niedawno oglądałam film "Julie&Julia". Julia żyła dawno temu i była kucharką, ale nie byle jaką. Ona uwielbiała jedzenie (moja idolka; nr ok. 8 na mojej liście). Gotowała niesamowicie. A Julie, to młoda kobieta żyjąca tu i teraz, która zdecydowała się przyrządzić wszystko z książki kucharskiej Julii i opisać to na blogu.
No i mnie zainspirowało :)

Może coś fajnego z tego wypali?
Oto zagwostka nr 1

A wczoraj oglądałam "This is it".
Całkiem fajny film. Dużo muzyki i Michaela Jacksona. Ale co więcej o nim powiedzieć? Toż to dokument. Michael, Michael, Michael.
Dobrze powiedział znajomy dominikanin - wszyscy komentują jego życie i śmierć, ale nikt się za niego nie pomodli.
I coś w tym jest. Takie osoby też potrzebują naszej modlitwy. Nie krytykowania, tylko miłości. Mieli okropne życie na ziemi, więc niech poza nią mają lepsze.

I nie poszłam do szkoły. Głowa mnie bolała. Właściwie wszytko mnie bolało. Muszę się zebrać w sobie i iść do kościoła. Taaak...

No więc ten blog będzie taki o! ;)

PoZdRaWiAm!