środa, 24 listopada 2010

.

Cześć,
jakoś nie chciało mi się ostatnio tutaj pisać. Tzn. może i się chciało, ale straciłam w to wiarę.
Naoglądałam się filmów i naczytałam książek i myślałam, że już mój pierwszy post będzie czytany milion razy. A tu kiszka.
Taka już jestem, że chciałabym mieć wszystko od razu. Bo inaczej mnie denerwuje i nudzi mnie okrutnie. Muszę mieć teraz i tutaj, Dobrze by było, gdyby tak było.
Bolą mnie oczy, pieką.
Nie idę jutro do szkoły. I z lenistwa i ze znużenia. Nie umiem włoskiego, nic nie umiem na zajęcia, ble ble ble (następne wymyślone szybko argumenty, które i tak są beznadziejne i nic mnie nie tłumaczy), więc nie idę.
I na wykłady też.

"A jeśli nie znajdę w swej głowie rozumu
to paszport odnajdę w szufladzie
zapytam Go może - on pewnie pomoże
poradzi jak sobie poradzić"


No i chciałabym pojechać sobie gdzieś. W góry. Przejść się, odpocząć, pomyśleć, albo może lepiej nie.


Trochę chce mi się spać, a trochę nie...


John Lennon. Nooom...